wtorek, 19 marca 2013

II Zimowy Bieg Dębowy, 9.03.2013

Przebiegłyśmy 15 kilometrów! Ale od początku ;)
Pierwsza wyruszyła Anita  – z Gliwic! 8 godzin w pociągu – dziewczyna jest hardcorem! Wraz z Lubym mieliśmy misję: odebrać Anitę z dworca w Bydgoszczy.  Prosta sprawa? Nie do końca ;) do Bydgoszczy szło jak po maśle, z Gdyni autostradą, później ładnymi drogami aż do Bydgoszczy a tam… a tam nasza gadaczka (GPS) przestała ogarniać sytuację. Bydgoszcz to piękne miasto (pełne świrniętych kierowców, zwłaszcza w piątek o piętnastej) zwiedziliśmy je dwa razy, bo gadaczka nie miała wgranych nowych dróg…
Agata, Anita, II Zimowy Bieg Dębowy
Na dworzec udało nam się dotrzeć z półgodzinnym opóźnieniem dzięki aplikacje Google maps w moim mądrym telefonie. Z Anitą na pokładzie ruszyliśmy do Biskupina. Zakwaterowaliśmy się w Przystani Biskupińskiej i tu się zaczęło… Osobiście spodziewałam się, że będzie to bieg typowo amatorski a tu w hotelu taka śmietanka że głowa mała. Dla przykładu: wracamy do pokoju, otwieram gazetkę Runners World patrzę na zdjęcie i pytam Anity: „czy ten koleś nie jadł przypadkiem z nami obiadu?” a ona na to „o ja! To on!”.
Następnego dnia udało nam się dotrzeć do Dąbrowy tzn. Luby dowiózł nas w jednym kawałku znów przy pomocy Google maps. Zimno było przepotwornie! Pojawiły się pomysły żeby nie biec „może powiem że czujnik Nike + się rozładował” może Anita powie, że GPS nie odbierał? ;) W końcu wytoczyliśmy się na tę zimę z ciepłego autka i odebrałyśmy numery startowe. W zestawie startowym był napój izotoniczny (Anita i Luby mówili, że dobry według mnie smakował paskudnie zupełnie jak moje leki przeciwmigrenowe  ;p), energetyk Tiger (ja nie tykam, wypił Luby, z energetyków osobiście stosuje herbatę z cukrem ;D), kalendarz biegów 2013, wafelek czekoladowy, kilka ulotek, ołówek i kupon na „kiełbachę” czyli posiłek regeneracyjny po biegu.
Agata, II Zimowy Bieg Dębowy
Przed startem czekało nas zrobienie wspólnego zdjęcia na boisku i już o 11.00 ustawiałyśmy się na starcie. Wesolutko na samym końcu! Zaczepił nas Pan Jurek z pytaniem na ile biegniemy? No jak to na ile! Na dwie godziny! Start o 11.15 poszliśmy po betonie jak konie ;) Udało mi się utrzymać tempo Anity i Pana Jurka do drugiego kilometra – wtedy włączyła się głowa. Nie dobiegnę w tym tempie. Trzeba przystopować! Biegacze trochę mi odbiegli, ostatnia nie byłam, jak zwykle biegłam „w dziurze” czyli widzę tych przede mną (przepaść) odwracam się (przepaść) reszta biegaczy. Trasa asfaltowa, bez dużych górek, ale troszkę podbiegów organizatorzy nam zafundowali. Najgorszy był zakręt (chyba na 5km), dzięki któremu widać było nawrotkę i tych wszyyystkich ludzi przede mną ;). Na szóstym kilometrze wyprzedziłam Pana Jurka, na siódmym minęłam się z Anitą – miała kilometr przewagi! Nawrót na 7,5 kilometra i… WIATR W TWARZ! Dogoniłam Panią Magdę, z którą biegłam już do końca. Góry i morze spotkały się na biegu w dąbrowie ;) Bardzo pozytywna osoba, rozmawiałyśmy większą część trasy, razem minęłyśmy 10 km (1h6min) i razem wbiegłyśmy na metę z czasem 1h42min11s :D
Anita, Agata, II Zimowy Bieg Dębowy
Anita już na mnie czekała ukończyła bieg z czasem 1h24min53s. Na mecie dostałyśmy medale i żółte tulipany. Miły gest organizatorów z okazji Dnia Kobiet!

Największym minusem były prysznice! Dla facetów było ich kilkanaście dla kobiet – JEDEN! Słownie JEDEN! I to bez zamka… Spod prysznica zostałam wywołana po odbiór wylosowanej „Pasji Biegania” – nie skomentuje tego jak wyglądałam powiem tylko, że udało mi się zmyć makijaż z połowy twarzy... odbiór tej książki to był najprawdziwszy BABSKI KOSZMAR! ;p Prysznic, herbata, posiłek regeneracyjny i zapakowaliśmy się z powrotem w autko. Cała impreza wypadła super. Mam bardzo pozytywne wspomnienia i przede wszystkim POKONAŁAM SIEBIE! Dobiegłam ;)
Agata, Rafał, Anita, II Zimowy Bieg Dębowy

Brak komentarzy :

Prześlij komentarz