poniedziałek, 25 marca 2013

Ruszyły zapisy do Gdyńskiego Biegu Europejskiego!

Gdyby ktoś chciał skorzystać można zapisać się TU :)
Niestety tym razem organizatorzy zepsuli nam zabawę pt: "walka o ciekawy numer" ;) i zrobili listę alfabetyczną. Zastanawiam się na jakiej zasadzie przyznawane będą numery startowe... tzn. podczas zapisów trzeba było podać swój najlepszy czas na 10 kilometrów w ciągu ostatnich dwóch lat. Po co? No cóż może na tej zasadzie będą przyznawane numery startowe? Może GOSIR pokusi się o zorganizowanie przydzielonych odgórnie stref czasowych? Na pewno ułatwi to życie "pro" zawodnikom - nikt nie będzie im się pałętał pod nogami na starcie. Z drugiej strony znów do ogólniej klasyfikacji będzie brany pod uwagę tylko czas brutto, więc wolniejsi straceni są już na starcie. Podoba mi się to, że w większości biegów tylko pierwszych 50. zawodników klasyfikowanych jest po czasie brutto, a cała reszta po netto... może w Gdyni kiedyś też tak będzie?
Z nowości mój Luby również się zapisał! Zamierza dopiero zacząć przygodę z bieganiem "jak stopnieją śniegi" ;) ale i tak pewnie zostanę za nim daleko w tyle... ech te męskie predyspozycje (bieganie za mamutami dawno temu i te sprawy ;) ). Będzie to jego pierwszy bieg na takim dystansie i pierwszy udział w imprezie zorganizowanej, a mimo to tez musiał podczas zapisu podać swój czas "na dychę". Organizatorzy nie przewidzieli, że ktoś zechce debiutować na tym dystansie! W każdym razie nie ma co gdybać z tymi numerami. Wszystko okaże się po 26 kwietnia kiedy to zostaną zamknięte zapisy internetowe i zostaną nam wesołe cyferki przydzielone ;)
Oszołomek pozdrawia!
Trening do ćwiartki dziś zaliczony, choć przyznam, ze w bólach! To stanowczo nie był mój dzień na bieganie, ale! Pierwszy raz dziś jakiś miły Pan zamachał do mnie na trasie! Tak go taksowałam wzrokiem myśląc czy mu pomachać (dwóch wcześniejszych mnie olało :( ) i chyba się zorientował i sam mi pomachał ;) Tak się ucieszyłam, że machnęłam najszybszy dziś kilometr zaraz po tym zdarzeniu ;) Ot taki ze mnie biegowy oszołomek.
Z NTC (nike trening club aplikacja na androida i ios) ostatnio mi nie idzie... przerwałam przez chorobę i nie mogę jakoś do tego wrócić! W związku z tym zacznę chyba cały program od początku ;) Może Anita będzie mnie w tym aktywnie wspierać? A już w środę interwaaaaałyyyy! Boję się ;) ale jakoś chyba będzie? Kiedyś musi w końcu być ten pierwszy raz!

piątek, 22 marca 2013

Wiosna, wiosna ach gdzie ty?! Czyli mój pierwszy raz z Endomondo.

Zima, śnieg, wiatr, a tu piątek i na trening wyjść trzeba! Ścieżka rowerowa owszem, odśnieżona, ale o chodnikach nie można tego niestety powiedzieć. Czyżby Gdynia zbliżała się do standardów amerykańskich, w których to „wszyscy” jeżdżą samochodami i odśnieżanie chodników nie jest konieczne? Jedno wiem na pewno – w przyszłym sezonie MUSZĘ zainwestować w buty do biegania po śniegu.
Dziś po raz pierwszy wypróbowałam skarpetki Nike Run Elite, których cena trochę mnie przytłoczyła: 49,99 za parę! Jeżeli chodzi o bieganie w tej temperaturze: sprawdziły się bez dwóch zdań.
Podpisują je, która jest prawa, a która lewa! Mistrzostwo ;P
Nogi miałam suche i nie zmarznięte. Zobaczymy jak sprawdzą się w cieplejszych warunkach o ile te łaskawie zaszczycą nas wreszcie swoją obecnością ;)
Po raz pierwszy również (w końcu astronomiczna i kalendarzowa wiosna! Trzeba nowych rzeczy spróbować ;)) pobiegłam dziś z Endomondo . Do tej pory wierna byłam systemowi NIKE+ i muszę powiedzieć, że przy nim pozostanę. Nie wiem dlaczego, ale jakoś większe zaufanie mam do starego pospolitego czujnika w bucie niż do jakiejś tam latającej cholera wie gdzie satelity ;p
Jak sprawdziło się Endomondo? Zeżarło mi pół baterii ;) co do prawdziwości odczytów się nie wypowiem, bo włączyłam go w domu przed rozgrzewką i wyłączyłam też już po wejściu do mieszkania (telefon mam zwykle dobrze schowany), a rozgrzewki i rozchodzenia nigdy nie liczę do treningów z NIKE+, stąd brak porównania. Najbardziej podoba mi się oczywiście mapka biegu ;) wiadomo aplikacja NIKE też ma mapki, ale bardzo mnie rozczarowała podczas tegorocznego biegu urodzinowego Gdyni – pokazywała jakieś niestworzone rzeczy! Już tam najszybszej mili i kilometra bym się nie czepiała ;) ;) ;) ale trasa była tak porwana jakby podczas biegu parę razy porwali mnie kosmici ;p W endomondo przynajmniej trasa pięknie się zgadza ;)
Moje piękne miasto ma to do siebie, że wieje. U nas NAPRAWDĘ wieje ;p Na biegu dębowym w tym roku po nawrotce był „wiatr w twarz”, zefirek w porównaniu z tym co działo się dzisiaj. Temperatura minus 3 stopnie Celsjusza, odczuwalna: minus 11. Żyć nie umierać po prostu ;p
Wszystkie biegowe kluski świata łączmy się! ;)
Zaparłam się. Nie ma, że boli! Będę biegaczem bez względu na to, czy wiosna przyjdzie czy nie!
Do Muzycznej Ćwiartki zostało już mniej niż miesiąc, a ja nie robie żadnych postępów tempowych tylko ślimaczę się w najlepsze… ile na Boga można być początkującym biegaczem?! Miałam zabrać się do pracy jak stopnieją śniegi ;p a tu środowy pierwszy w mym życiu trening interwałowy zbliża się wielkimi krokami (susami raczej ;p).

wtorek, 19 marca 2013

II Zimowy Bieg Dębowy, 9.03.2013

Przebiegłyśmy 15 kilometrów! Ale od początku ;)
Pierwsza wyruszyła Anita  – z Gliwic! 8 godzin w pociągu – dziewczyna jest hardcorem! Wraz z Lubym mieliśmy misję: odebrać Anitę z dworca w Bydgoszczy.  Prosta sprawa? Nie do końca ;) do Bydgoszczy szło jak po maśle, z Gdyni autostradą, później ładnymi drogami aż do Bydgoszczy a tam… a tam nasza gadaczka (GPS) przestała ogarniać sytuację. Bydgoszcz to piękne miasto (pełne świrniętych kierowców, zwłaszcza w piątek o piętnastej) zwiedziliśmy je dwa razy, bo gadaczka nie miała wgranych nowych dróg…
Agata, Anita, II Zimowy Bieg Dębowy
Na dworzec udało nam się dotrzeć z półgodzinnym opóźnieniem dzięki aplikacje Google maps w moim mądrym telefonie. Z Anitą na pokładzie ruszyliśmy do Biskupina. Zakwaterowaliśmy się w Przystani Biskupińskiej i tu się zaczęło… Osobiście spodziewałam się, że będzie to bieg typowo amatorski a tu w hotelu taka śmietanka że głowa mała. Dla przykładu: wracamy do pokoju, otwieram gazetkę Runners World patrzę na zdjęcie i pytam Anity: „czy ten koleś nie jadł przypadkiem z nami obiadu?” a ona na to „o ja! To on!”.
Następnego dnia udało nam się dotrzeć do Dąbrowy tzn. Luby dowiózł nas w jednym kawałku znów przy pomocy Google maps. Zimno było przepotwornie! Pojawiły się pomysły żeby nie biec „może powiem że czujnik Nike + się rozładował” może Anita powie, że GPS nie odbierał? ;) W końcu wytoczyliśmy się na tę zimę z ciepłego autka i odebrałyśmy numery startowe. W zestawie startowym był napój izotoniczny (Anita i Luby mówili, że dobry według mnie smakował paskudnie zupełnie jak moje leki przeciwmigrenowe  ;p), energetyk Tiger (ja nie tykam, wypił Luby, z energetyków osobiście stosuje herbatę z cukrem ;D), kalendarz biegów 2013, wafelek czekoladowy, kilka ulotek, ołówek i kupon na „kiełbachę” czyli posiłek regeneracyjny po biegu.
Agata, II Zimowy Bieg Dębowy
Przed startem czekało nas zrobienie wspólnego zdjęcia na boisku i już o 11.00 ustawiałyśmy się na starcie. Wesolutko na samym końcu! Zaczepił nas Pan Jurek z pytaniem na ile biegniemy? No jak to na ile! Na dwie godziny! Start o 11.15 poszliśmy po betonie jak konie ;) Udało mi się utrzymać tempo Anity i Pana Jurka do drugiego kilometra – wtedy włączyła się głowa. Nie dobiegnę w tym tempie. Trzeba przystopować! Biegacze trochę mi odbiegli, ostatnia nie byłam, jak zwykle biegłam „w dziurze” czyli widzę tych przede mną (przepaść) odwracam się (przepaść) reszta biegaczy. Trasa asfaltowa, bez dużych górek, ale troszkę podbiegów organizatorzy nam zafundowali. Najgorszy był zakręt (chyba na 5km), dzięki któremu widać było nawrotkę i tych wszyyystkich ludzi przede mną ;). Na szóstym kilometrze wyprzedziłam Pana Jurka, na siódmym minęłam się z Anitą – miała kilometr przewagi! Nawrót na 7,5 kilometra i… WIATR W TWARZ! Dogoniłam Panią Magdę, z którą biegłam już do końca. Góry i morze spotkały się na biegu w dąbrowie ;) Bardzo pozytywna osoba, rozmawiałyśmy większą część trasy, razem minęłyśmy 10 km (1h6min) i razem wbiegłyśmy na metę z czasem 1h42min11s :D
Anita, Agata, II Zimowy Bieg Dębowy
Anita już na mnie czekała ukończyła bieg z czasem 1h24min53s. Na mecie dostałyśmy medale i żółte tulipany. Miły gest organizatorów z okazji Dnia Kobiet!

Największym minusem były prysznice! Dla facetów było ich kilkanaście dla kobiet – JEDEN! Słownie JEDEN! I to bez zamka… Spod prysznica zostałam wywołana po odbiór wylosowanej „Pasji Biegania” – nie skomentuje tego jak wyglądałam powiem tylko, że udało mi się zmyć makijaż z połowy twarzy... odbiór tej książki to był najprawdziwszy BABSKI KOSZMAR! ;p Prysznic, herbata, posiłek regeneracyjny i zapakowaliśmy się z powrotem w autko. Cała impreza wypadła super. Mam bardzo pozytywne wspomnienia i przede wszystkim POKONAŁAM SIEBIE! Dobiegłam ;)
Agata, Rafał, Anita, II Zimowy Bieg Dębowy