poniedziałek, 11 lutego 2013

Bieg Urodzinowy Gdyni 9.02.2013

Zacznę od tego, że organizatorzy długo kazali czekać na zapisy! Po biegu niepodległości słychać było głosy, że zapisy do biegu urodzinowego ruszą w połowie grudnia, a tu grudzień minął zrobił się styczeń i ani widu ani słychu. Okazało się, że organizatorzy przez ten cały czas szykowali nie małą niespodziankę :)
Agata, Bieg Urodzinowy Gdyni 2013
NOWĄ TRASĘ! Mej radości nie było końca! Jedno kółko w Gdyni ! :D wreszcie przestaną mnie dublować! Zawsze biegnę z prawej strony, ale i tak okrzyki „LEWA WOLNA!” czy tam „PRAWA WOLNA” (to chyba zależy od zakrętu?) zawsze mnie przerażają. Jak pisałam, zawsze biegam z prawej strony, ale cholera jestem babą i mam kierunkowizm ;p kiedy przez słuchawki słyszę, że ktoś wrzeszczy zawsze mam wrażenie że włażę mu pod nogi, zaczynam panikować i nie wiem gdzie uciec ;p Podsumowując: jako ślimaczek wolę stanowczo biegi „jednopętlowe”! Nowa trasa wiedzie przez te odrobinę mniej znane, pogranicza centrum. Między innymi ulicą Polską tuż przy porcie i magazynach – stąd pojawiły się głosy, że w trakcie nocnego biegu świętojańskiego może to być niezbyt przyjazna biegaczom okolica. Ja tam się tym nie martwię :D będę miała motywację żeby biec szybciej! Trasę pokonałam w czasie 1 godziny i 9 minut czyli całkiem ładnie biorąc pod uwagę, że na ósmym kilometrze odezwało się moje kontuzjowane biodro. Przyznam się też, że nie specjalnie się spieszyłam, właśnie przez wspomnianą kontuzję raczej bawiłam się biegiem – sprzyjała temu piękna słoneczna i bezwietrzna pogoda oraz kibice (przybijałam piątki dzieciom, zagadywałam dorosłych – jednym słowem zawalidroga dobrze się bawiła;)) Ratowałam też na ósmym kilometrze starszego pana, któremu brakło wody! Gdynia to jedyne miasto, które chyba boi się plastikowych kubeczków porzucanych przez biegaczy… Woda naprawdę by się przydała! Tzn. z racji zimna raczej herbata w połowie trasy – tak czy owak w ustach ślimakom zasycha. I wiecie co? W nosie mam tych PRO biegaczy co to mówią, że na 10km nie ma sensu pić, że za mały dystans, że zimno to nie trzeba.  JA MUSZĘ! Bom ślimak! Zatem w Gdyni biegam z pasem z bidonem i całe szczęście, bo mogłam pana na trasie wodą poratować. Niestety nie wiem czy udało mu się bieg ukończyć, bo oczywiście nie spojrzałam na numer startowy (moją uwagę przyciągnęła raczej jego zmęczona i czerwona twarz… mówił, że od 5km chce mu się pić HERBATA W POŁOWIE TRASY! To aż taki problem?). To był mój pierwszy bieg zupełnie „solo” czyli bez żadnego czikena na starcie wraz ze mną. Niestety nie miałam do kogo gęby otworzyć choć próbowałam! Biegacze gdyńscy (oczywiście nie wszyscy być może tylko ja na takich trafiłam w mojej strefie startowej? ;p) zbyt skupieni przed startem nie mają ochoty zawiązywać przelotnych biegowych znajomości ;) Następny bieg gdyński w maju i  nie zamierzam go przegapić!